Forum www.dogoland.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Radosna twórczość.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dogoland.fora.pl Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Midnight
Junior Administrator
Junior Administrator


Dołączył: 01 Sie 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Nie 16:28, 02 Sie 2009    Temat postu: Radosna twórczość.

Na początek moja twórczość literacka. Niektórym możliwe, że znana jeszcze ze starego forum. Proszę o szczerość. Krytyki się nie boję.

Cena Neutralności

Wszystko zaczęło się w "Misiu Kudłaczu". Karczmie niecieszącej się dobrą sławą. Wręcz przeciwnie. Oberża była miejscem dla niewybrednej klienteli, jaką z pewnością byli mieszkańcy Dzielnicy Klasztornej w Wyzimie.
Spotkać tu można było każdego.
Nawet wiedźmina.
Ten w "Misiu Kudłaczu" zjawił się późną jesienią, podczas jednego z najbardziej ulewnych dni, jakie cała Wyzima przetrwała. Opatulony w czarny płaszcz z kapturem wyszukał wzrokiem stołu z dala od rozweselonych czy to trunkiem czy rozmową mieszkańców. Na samym początku nie był dla odwiedzających lokal nikim specjalnym - zainteresowanie wzbudził dopiero wtedy, gdy zrzucił płaszcz na stół, a na jego plecach zajaśniały dwa, ostre jak brzytwy wiedźmińskie miecze. Białowłosy usiadł przy stole wciśniętym w najciemniejszy z kątów karczmy. Zza pasa odpiął skórzany mieszek, wysypał jego zawartość na drewniany stół i rozpoczął liczenie monet, które udało mu się zarobić tego roku. Było tego nawet sporo, ale zawsze mogłoby być więcej.
W pewnym momencie podszedł do niego jeden z klientów "Misia Kudłacza". Był on tęgim mężczyzną, który obserwował wiedźmina od dłuższego czasu, jakby chciał się upewnić, że jest on kimś, na kogo wygląda.
- Jak utrzymuję, pan wiedźmin? - Zapytał niepewnie wpatrując się na przemian w srebrny i żelazny miecz.
- Dobrze pan utrzymuje. - Mruknął Białowłosy nie odrywając się od swojego zajęcia.
Mężczyzna wahał się chwilę, po czym zdecydował się jednak zaryzykować i usiąść naprzeciwko swojego rozmówcy. Odchrząknął i rozpoczął:
- Mam dla pana, panie wiedźminie, zlecenie. Oczywiście zapłacę, ale najpierw musi pan ukatrupić pewne plugastwo, co się zalęgło w slumsach.
- Plugastwo, mówi pan? - Wiedźmin nie przestawał liczyć miedziaków.
- Ino tak. Ludzie mówią, że to strzyga, ale ja wiem swoje. To jest, panie wiedźminie, najprawdziwszy wampir. Siostrę mi ubił, a teraz poluje i na mnie! Zapłacę... zapłacę dużo. - Mężczyzna wyciągną spory mieszek i potrząsną nim tak, że wydał dźwięk monety uderzającej w monetę. Wiedźmin przestał sumować swój zarobek a swój koci wzrok skierował na surową twarz człowieka, który chciał skorzystać z jego usług. Zastanawiał się nad czymś przez chwilę a następnie rzekł:
- Gdzie znajdę tego wampira?
- W slumsach. Urzęduje w największym budynku. - Odpowiedział, lecz widząc podejrzliwy wyraz twarzy wiedźmina szybko dodał - Widziałem, jak nocą coś tam wlatuje. Jakby wielki nietoperz...
- Aby łatwiej nam się pracowało - Białowłosy powrócił do liczenia - mów mi Geralt. Geralt z Rivii.

***
Wiedźmin delikatnie pchnął drzwi do największego budynku w slumsach Dzielnicy Klasztornej. Zawiasy skrzypnęły przeciągle i złowrogo. Geralt cicho wsunął się do środka i postarał się jak najszybciej zamknąć za sobą dawno nieużywane skrzydło. Blade światło księżyca wpadało przez uchylone okiennice i oświetlało wnętrze pomieszczenia i nieliczne sprzęty domowego użytku. Okrągły medalion w kształcie wyszczerzonego wilczego łba na srebrnym łańcuszku zawieszonym na szyi wiedźmina zawibrował. Geralt sięnął do niewielkiej skórzanej torby i wyciągnął małą szklaną buteleczkę. Podniósł ją pod światło tak, aby móc dokładniej zbadać zawartość. Pozbył się korka, wypił miksturę a puste naczynie wsunął z powrotem do torby. Zrobił kilka kroków w przód. Wiedźmiński medalion zaczął wibrować. Wypity eliksir zaczynał działać - pomieszczenie pogrążone w półmroku stało się dla wiedźmina pomieszczeniem jasnym. Wyciągnął swój srebrny miecz, chwycił go oburącz i na ugiętych lekko kolanach ruszył w stronę schodów, które wybudowane zostały na drugim końcu pokoju. Podłoga skrzypiała głucho pod stopami Geralta. Gdy dotarł do schodów, jego wilczy medalion zaczął podskakiwać szaleńczo na łańcuszku. Wiedział, co to oznacza. Wspinał się na kolejne stopnie starając się stawiać kroki jak najciszej.
Gdy dotarł na piętro budynku poczuł woń zgniłego drewna i pleśni. Obrócił się plecami do ściany i przesuwał wolno w stronę kolejnych schodów, które prowadziły na samą górę. Czubek srebrnego miecza poruszał się bezdźwięcznie w powietrzu przy każdym, nawet najmniejszym ruchu wiedźmina. Minął otwarte okno i zatrzymał na chwilę, gdy tylko poczuł jak jego medalion zaczyna wibrować jeszcze intensywniej. Ruszył dalej. Dotarł do schodów i zaczął wspinać się na strych. Gdy dotarł na górę zrobił jeszcze kilka niewielkich kroków i zatrzymał się. Medalion wariował, czubek miecza niespokojnie wodził w powietrzu. Geralt był gotowy w każdej chwili odeprzeć atak wampira i wyprowadzić kontrę. Czekał na ruch istoty, której obecność wyczuwał. Była niedaleko. W tym pomieszczeniu. Kilka kroków przed wiedźminem. Wstrzymał oddech, kiedy na tle okna pojawiła się czarna sylwetka. A więc był to wampir rodzaju wyższego. Usłyszał ciche skrzypnięcia podłogi, postać zbliżała się do niego. Przygotował się na odparcie silnego ataku. Jednak ten nie nadszedł z żadnej strony. Zamiast zaatakować, wampir przemówił dźwięcznym i wyraźnym głosem:
- Spodziewałem się, że kogoś na mnie naśle.
- Kto? - Zapytał lodowato Geralt po chwili namysłu czy warto wdawać się w rozmowę.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Wynajął cię. Jak zgaduję, jesteś wiedźminem. On nająłby jedynie profesjonalistę, aby mieć pewność, że robota zostanie wykonana co do joty. Mam wrażenie, że on to dokładnie zaplanował już dawno temu. - Wampir wysunął się z cienia. Miał na sobie czarną szatę, do pasa przymocowany nieduży, ładnie zdobiony sztylet. Czarne włosy związane z tyłu rzemieniem, a ręce spleciona na plecach. - Zgaduję, że opowiedział ci tkliwą historyjkę o śmierci kogoś bliskiego. Przecież inaczej nie podjąłbyś się wykonania tego zadania, hm? Nie miałbyś powodów, aby mnie zabijać.
- Sugerujesz mi, że osoba która mnie wynajęła kłamie, a ty, wręcz przeciwnie, mówisz prawdę i tylko prawdę? Dlaczego ci nie wierzę? - Ton głosu Geralta wciąż był lodowaty. Wilczy łeb na łańcuszku ciągle wariował.
- Nie musisz mi wierzyć, wiedźminie. - Wampir zmrużył oczy. - Nie proszę cię o wiarę. Ja po prostu nie chcę cię zabijać, bo to, co zaszło między mną a Staniborem to tylko i wyłącznie nasza sprawa. Odejdź, nie mieszaj się do tego.
Wiedźmin przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć. Wahał się pomiędzy dalszym prowadzeniem rozmowy, która najwidoczniej zmierzała do nikąd, a szybkim skończeniem żywota wampira.
- Zamierzam dotrzymać umowy. - Powiedział. - Graj, muzyko.
Chwycił miecz jeszcze mocniej i ruszył zaatakować. Wampir okazał się jednak szybszy i zwinniejszy. Gdy wiedźmin próbował uciąć go samym czubkiem miecza, tamten wykonał unik w ostatnim momencie. Znalazł się w jednym z rogów pokoju, wampir w rogu przeciwnym. Gdy tylko Geralt spróbował zaatakować ponownie, wampir zniknął. Stawanie się niewidzialnym w dowolnym momencie było zdolnością, której Geralt nienawidził u wampirów wyższysz najbardziej. Medalion przestał wibrować. Wiedźminowi nie pozostało nic innego, tylko opuścić największy budynek w slumsach.

***
- Wydaje się, że ten wampir ma niezły zatarg z tym całym Staniborem. - Jaskier wbił wzrok w ładny, drewniany blat stołu w "Starym Narakorcie". Wiedźmin spoglądał przez okno, skupiając się na białych obłokach chmur wolno płynących po niebie.
- To, że mają zatarg jest pewne, Jaskier. - Odpowiedział po chwili.
- Ech... - bard westchnął. Myślał. - Co jest takiego na tym niebie? Chmur nie widziałeś, czy co?
- Zastanawia mnie jedno. - Wiedźmin popatrzył teraz na siedzącego naprzeciwko Jaskra. - Ten wampir ze slumsów mógł mnie bez żadnego problemu ukatrupić. Nie wiedziałem gdzie jest, ale czułem jego obecność. Medalion wariował i nagle przestał. Pytanie brzmi - dlaczego mnie nie zabił?
Jaskier odchylił się do tyłu i zamyślił szukając odpowiedzi na pytanie Geralta. Po chwili powrócił do normalnej pozycji i oparł się łokciami o stół.
- Może... Nie, nie wiem, Geralt! Po prostu nie wiem!
- Ja sam tego nie wiem, Jaskier, a co dopiero ty. Ale teraz nie chodzi o to, że mnie nie zabił! Co powinienem zrobić? Jaką podjąć decyzję? Uwierzyć w wersję tego człowieka z "Misia Kudłacza" i spróbować ponownie zabić wampira, czy pozostać w tej sprawie neutralny?
- A co zyskasz zabijając wampira? - Jaskier odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie ważne, co zyskam. Ja mam dylemat moralny, Jaskier! - Warknął wiedźmin zasłaniając sobie oczy dłońmi. - Komu uwierzyć i jaką obrać w tej sprawie drogę? I która będzie mnie więcej kosztować.
- Cóż, niezależnie od twojej decyzji, kiedyś przyjdzize ci zapłacić za wybór, którego dokonasz niedługo. - Bard ożywił się nieco. - Według mnie, nie ma wyboru bez konsekwencji. Zabijesz wampira, konsekwencje przyjdą niedługo. Będziesz zmęczony, może poraniony. Jeśli pozostaniesz neutralny...
- Coś czuję, że wiem, co mi zachwilę powiesz - mruknął Geralt.
- Jeśli pozostaniesz neutralny... - ciągnął dalej Jaskier, w ogóle nie zwracając uwagi na wiedźmina - nie wiem, jakie będą konsekwencje. Ale za neutralność też się płaci.
- Cena neutralności, hm? - Geralt mruknął cicho po chwili, znowu śledząc wzrokiem białe obłoki.

***
Kilka dni później, w ostatni dzień jesieni, zakapturzona postać prowadziła za uzdę objuczonego konia w stronę Bramy Powroźniczej. Mijała wolno kramy powroźników i rymarzy. Człowiek w czarnym płaszczu z kapturem zatrzymał się tuż przed samą bramą i zaczął po kolei poprawiać rzemienie juków na grzbiecie gniadej klaczy. Kilka kroków od jeźdźca stały dwie kobiety.
- Słyszałaś o tym ciele, które znaleźli w Dzielnicy Handlowej? - Zapytała pierwsza przejętym głosem.
- Tak, okropne! Aż trudno uwierzyć, że takiego tęgiego mężczyznę coś utłukło! I do tego na placu głównym! - Odpowiedziała druga.
- Ludzie mówią - rozpoczęła znowu pierwsza - że go wampir zabił. Ale to nie wszystko. Siostra nosi napoje w "Misiu Kudłaczu" i mówiła, że ten co go zabili, kilka dni przed śmiercią tam był. I z jakims wiedźminem jakoby rozmawiał.
Druga pokiwała głową i zakończyła:
- Słyszałam. Biedak wiedział, co go spotka i pewno chciał ubić wampira pierwszy. Ale wiesz, jak to z wiedźminami. W niektórych sprawach pozostają neutralni do końca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anuszka
Administrator
Administrator


Dołączył: 01 Sie 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krupski Młyn
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pon 11:00, 03 Sie 2009    Temat postu:

Jak już Ci pisałam na Canin, jest to cudowne. Mnie nie zanudza, moje klimaty. Czekam na nowości Smile.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dogoland.fora.pl Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin